Издания

Droga krzyżowa. Ale która?

Dwa tysiące lat temu Jezus szedł przez Jerozolimę z krzyżem na ramionach i do dzisiaj nie wiadomo którędy. Tradycja franciszkańska i szkoła dominikańska różnią się między sobą.

Przejście Jezusa z miejsca sądu na miejsce kaźni opisują stacje od II do IX drogi krzyżowej: trzykrotny upadek, spotkanie z Matką, Weroniką i niewiastami, pomoc od Szymona z Cyreny. Na Golgocie ukrzyżowanie i złożenie do grobu w ogrodzie na terenie dawnego kamieniołomu Jerozolimy. Krucha skała była kamieniem odrzuconym przez budowniczych, lecz stała się kamieniem węgielnym chrześcijaństwa. Można to przyjąć za dogmat i nie drążyć w świętej ziemi, nie sprawdzać lokalizacji z nosem w mapie, nie wąchać i nie głaskać kamieni w podziemiach, do spraw wiary nie przykładać szkiełka i oka. Jednak ecce homo iustus, oto tylko człowiek, który po ludzku chce wiedzieć jak było.

Jesteśmy błogosławieni

Drogę krzyżową wyznaczają okrągłe emblematy z rzymskimi numerami na ścianach budynków starego miasta w Jerozolimie. Skromny wystrój uzupełnia metalowa miniatura wydarzenia biblijnego lub apokryficznego. Do tego na jasnym bruku odcina się czarne półkole z kamieni. Zanim jednak przez Bramę św. Szczepana, od strony ogrodu Getsemani, dojdziemy do początku Via Dolorosa, napotykamy pomniejsze miejsce kaźni: tablicę upamiętniającą Hayyima Kermana, ofiarę ataku terrorystycznego, który zginał tutaj 6 czerwca 1998 roku z rąk nożownika. Raptem kawałek dalej właściwa tabliczka z cytatem ze św. Marka: „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mk 8,34). Idę. Podobnie jak tysiące wiernych każdego dnia. Trasa z muzułmańskiej do chrześcijańskiej dzielnicy liczy 600 metrów, przejście zajmuje pół godziny.

Drogę zaczynamy przy Stacji Drugiej, gdy Jezus wziął krzyż na ramiona. Emblemat przytwierdzono do zewnętrznej ściany Kościoła Skazania na Śmierć, skromnej kaplicy na terenie franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej, gdzie leży zniszczona figura Jezusa w koronie cierniowej. Na początku lutego 2023 zbyt gorliwy Żyd jednym ruchem maczety ściął ją z nóg i został obezwładniony przez strażnika. Drewniana rzeźba ma zostać naprawiona, franciszkanie skontaktowali się już z hiszpańską firmą, która wykonała rzeźbę przed stu laty i podjęła się renowacji, ale prace rozpocznie dopiero po Wielkanocy. Do tego czasu leżący Jezus bez stóp tym wymowniej przypomina o cierpieniu, które przeszedł.

Idziemy dalej Via Dolorosa. Przy numerze stacji wisi klatka z kanarkiem i tkane dywany, może ktoś się skusi? W sklepie z pamiątkami jest na sprzedaż hełm rzymskiego legionisty, krótki miecz i skórzane sandały, jeśli chce się iść po niewłaściwej stronie, albo korona cierniowa za 20 szekli (25 złotych). Sprzedaje się ich kilka dziennie, czasem ludzie zakładają je na głowy. Do wypożyczenia są duże krzyże z drewna za 200 szekli (250 złotych), z którym grupy pątników suną ku Bazylice Grobu Pańskiego. Wierni są z całego świata, wielu z Polski. „Zdrowaś Mario” i „Któryś za nas cierpiał rany” niosą się po śliskim bruku, bo w Jerozolimie pada.

Idąc można skorzystać z metalowej poręczy na murze. Mijamy domniemany dom Maryi i więzienie Jezusa należące do kościołów wschodnich, gdzie po krętych schodach schodzi się w głąb znacznie poniżej poziomu ulicy, co może wskazywać na autentyczność tych miejsc. Dzisiejszy bruk wznosi się o 2-3 metry nad starym traktem, jak wykazały prace przy kanalizacji, więc nie ma mowy o chodzeniu po tych samych kamieniach co Jezus, gdyby ktoś pytał. Nikt nie pyta, wielu wierzy. Szczególny kamień zachował się jednak w podziemiach kościoła Ecce Homo, należącego do sióstr syjońskich: pochodzi z dziedzińca rzymskiej twierdzy Antonia i nosi ślady gier żołnierzy z czasów Jezusa. Ma być częścią lithostrotos, miejsca brukowanego wspomnianego przez św. Jana: „Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata” (J 19,13).

Naprzeciwko wejścia do kościoła Ecce Homo, tuż pod łukiem z czasów cesarza Tytusa, chętniej fotografowana przez turystów, mieści się szkoła koraniczna. Rozdaje egzemplarze Koranu w wielu językach: polski akurat się skończył, ale jest ulotka o islamie w naszym języku, a może chwilę porozmawiam i napiję się herbaty? Następnym razem. Na murze kolejna śmiertelna tabliczka: Eliyyahu Amadi zginął 16 listopada 1987 roku w ataku nożownika. Kończy się pierwszy odcinek Via Dolorosa: przy posterunku policji trzeba teraz skręcić w lewo w pasaż el-Wad. Zaraz obok znajduje się Stacja Trzecia, gdy Jezus upadł po raz pierwszy. Furtę ozdobiono motywem cierni, drutu kolczastego lub żydowskich liter – trudno powiedzieć i o to chodziło.

Nad wejściem napis Armenian Catholic Patriarchate, w słowie patriarchat odpadło trzecie „a”. Na portalu płaskorzeźba upadającego Jezusa i po włosku drobnym drukiem: Vittoria Gismondi pellegrina in T.S. a ricordo dei suoi genitori, czyli pątniczka chciała upamiętnić rodziców, wymieniła tylko siebie. Miło, ale kaplica powstała z inicjatywy księdza Stefana Pietruszki-Jabłonowskiego, który po służbie kapelana Legii Oficerskiej, w 1942 roku został wikariuszem patriarchy łacińskiego Jerozolimy ds. duszpasterstwa polskiego i wiele lat kierował Polską Misją Katolicką w Ziemi Świętej. Namówił żołnierzy 2. Korpusu Armii Generała Andersa, którzy stacjonowali w Palestynie podczas 2. wojny światowej, do zbudowania kaplicy. Stąd polskie ślady: na kopule orzeł i profetyczna „Droga Krzyżowa Polaków”, na ołtarzu biały Jezus uginający się pod marmurowym krzyżem, czego z nieba współczują mu zastępy świętych wyglądających jak apel poległych. Wedle przewodników autorem dzieła jest Tadeusz Zieliński, podpis pod rzeźbą brzmi: A. Minghelli.

Kapliczką opiekuje się kościół ormiańsko-katolicki. W środku dzień w dzień siedzi starsza Armenka, która w załomach pomieszczenia trzyma szczotkę i mopa, ma też tam schowane niebieskie torby z Ikei. Można kupić małą świeczkę za dolara lub dużą za siedem. Drogo jak na bazar, który rozlewa się wokół. „Jesteśmy błogosławieni, przestało padać” – mówi przewodnik. Nie ma daleko: Stacja Czwarta, gdy Jezus spotyka Maryję, mieści się tuż obok. Zaznaczona przy bramie na dziedziniec. Na portalu płaskorzeźba Matki pocieszającej Syna również autorstwa Tadeusza Zielińskiego. Kapliczka z XV wieku – także pod opieką ormiańskich unitów – posiada monstrancję gdańskiego artysty Mariusza Drapikowskiego „Niebiańska Jerozolima”. Póki co jest zamknięta na dobre, jak sugerują ręce Armenki. To samo potwierdza kelner z ormiańskiej restauracji z lokalnymi specjałami i alkoholem, która zawładnęła dziedzińcem. Po drugiej stronie ulicy mieści się konkurencja, arabska Basti, istniejąca od 1927 roku, która serwuje mięso halal i herbatę bez prądu. Obok stoiska z daktylami i pierwszymi truskawkami. Starowinki zachwalają świeże zioła i rodzynki. W czasach Jezusa nie było inaczej .

Stacja Piąta, gdy Szymon Cyrenejczyk pomaga dźwigać krzyż Jezusowi. To ma sens, bo w tym miejscu Via Dolorosa zaczyna wspinać się ku górze do zachodniej części starego miasta. Po franciszkańskim klasztorze została jedynie mała kaplica z XIX wieku. W murze ludzie dotykają kamienia, w którym miał odcisnąć rękę Jezus albo Matka Boska, nie są pewni, pozują jeden za drugą. Naprzeciwko arabski sklep: dywaniki do modlitwy, nakrycia głowy, czadory dla kobiet, poduszki z haftami z Mekki, t-shirty z zabawnymi napisami Guns’n’Moses albo JerUSAlem. O poranku pod ścianą z emblematem stacji piętrzy się stos śmieci: kartony, fragmenty szafki, złamany wentylator. Wąską uliczką Via Dolorsa nadjeżdża motor z przyczepą – miejscowa śmieciarka, samochód się nie zmieści. Podwoje otwiera sklep, w którym arabska fundacja sprzedaje szczotki wykonane przez niewidomych. Via Dolorosa znaczy także zobaczyć ludzi w potrzebie.

No photos

Drugi odcinek jest wąski jak na rozciągnięcie ramion. W połowie podejścia Stacja Szósta, gdzie św. Weronika otarła twarz Jezusowi. Niewielka kaplica ma kryptę sięgającą poziomem dawnych ulic Jerozolimy, archeolodzy widzą też pozostałości klasztoru świętych Kosmy i Damiana z VI wieku. Miejsce należy do Małych Sióstr Jezusa Charlesa de Foucauld, które za błękitnymi drzwiami prowadzą warsztat z ikonami. Wizerunek Weroniki i Jezusa można kupić za 20 szekli, dzisiaj promocja, do wyboru wiele innych postaci i scen z Biblii. Po drugiej stronie uliczki arabski sklepik z jeszcze bogatszą ofertą: Jezus namalowany, Jezus wyrzeźbiony, Jezus utkany, Jezus plastikowy. Pytam o chustę na wzór tej, którą posłużyła się Weronika. Były i nie ma. Kiedy znowu będą w sprzedaży? A ile chcę? Jedną. Sprzedawca nawet nie przerywa rozmowy telefonicznej, bo co to za interes?
Przy pasażu Suq kolejna tablica: Yig’al Shahaf zginął tutaj 11 października 1987 roku od kuli. Na stoisku wyciskane soki z granatu, pomarańczy i marchwi, także schłodzone napoje, bo trwa ramadan i wiernym po wyjściu z meczetu chce się pić. Główna aleja, więc przelewa się tłum: pielgrzymi się modlą, turyści zwiedzają – jedni i drudzy nagrywają telefonami, mieszkańcy przemykają. To Stacja Siódma, gdy Jezus upada po raz drugi. Wejścia do kaplicy pilnuje strażnik Kustodii Ziemi Świętej. Ołtarz pod koniec XIX wieku ufundowali darczyńcy z Francji, dziesięć lat temu wnętrze odnowił Aleksander Piotrowski, właściciel AC Konserwacja Zabytków z Krakowa, co przypomina tabliczka sponsorska. Przewodnik mówi, że w tym miejscu znajdowało się wyjście z miasta, przy którym wywieszono wyrok śmierci i stąd nazwa Brama Wyroku. Czy mu wierzyć, skoro po chwili ogłasza grupie, że kolejną stację ominą – po co skręcać w boczną uliczkę i po chwili wracać, jakby te kilkadziesiąt metrów miało ich zbawić, ale arabski przewodnik spieszy się z programem.

Stację Ósmą, gdy Jezus spotyka płaczące niewiasty, nieustannie brudzą gołębie, bo zamiast dachu bazaru znowu widać skrawek nieba. Zaznaczona jest fragmentem wczesnochrześcijańskiej tablicy wmurowanej w ścianę greckiego monasteru: krzyż z chrystogramem IC XC NIKA, Jezus Chrystus Zwycięzca. Vis a vis siedzi stary Abraham, beduin z Beer Szewy, którego denerwują pielgrzymki zasłaniające wejście do kramu staroci. „No photos” – piekli się, gdy ludzie chcą uwiecznić malowniczego staruszka z dobrodziejstwem inwentarza. Jest muzułmaninem, ale pod nosem podśpiewuje polskie pieśni religijne, gdy zbliża się kolejna grupa. Pytam o portrety kobiet w strojach ludowych z różnych części Palestyny, może to one opłakiwały Jezusa. Mogę kupić za 100 szekli lub sfotografować za 30.

Stacja Dziewiąta, gdy Jezus upada po raz trzeci, znajduje się przy Patriarchacie Koptyjskim na dachu Bazyliki Grobu Pańskiego, gdzie z bazaru – bez żadnych oznaczeń: za stoiskiem z wyciskanymi sokami, tuż przy śmietnikach – trzeba nagle skręcić w prawo. Potem ostro schodami pod górę, przy pralni droga zawraca, dalej pasażem i w lewo przy ostatnim sklepiku z dewocjonaliami. Pod emblematem z numerem IX stoją krzyże zostawione przez pątników. O ścianę oparty jest materac, bo sypia tutaj James z Ameryki. Przyjechał do Jerozolimy przed 15 laty i został na zawsze. Żyje jak Jezus, chodzi w białej tunice i wełnianej opończy, dzierży drewniany kij i oprawione w skórę Pismo Święte. Od lat nie nosi butów. Śmieje się, że Jezus chodzący po wodzie też ich nie miał, ale sam nigdy nie mienił się Jezusem, choć ludzie uparcie nazywają go w ten sposób. Kłócił się o to, ale nie wygrasz. – Jestem Jamesem i chcę żyć jak Jezus, którego kocham. Nawet kiedy mówię to dzieciom, kiwają głowami i mówią: „Dobrze, Jezu”. Jeśli jednak ludzie widzą we mnie Jezusa to świetnie, bo przemawia za moim pośrednictwem – mówi James.

Pięć ostatnich stacji, prowadzących Jezusa do śmierci na krzyżu, znajduje się na terenie Bazyliki Grobu Pańskiego, gdzie można dotknąć Golgoty i ulęknąć przy Grobie. Według prawa rzymskiego i żydowskiego wykonanie wyroku na skazańcu mogło odbyć się tylko poza miastem. „On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano. Miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa było blisko miasta" – pisze św. Jan (J 17-20). „A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo” (J 19, 41). To ogród w dawnym jerozolimskim kamieniołomie, który otaczał Golgotę i należał do Józefa z Arymatei. Wśród zielonej trawy rosły białe kamienie jak dzisiaj wokół miasta.

Od Annasza do Kajfasza

W 125 roku święte miejsce zasypano, zakryto świątynią Wenus i Jupitera. W IV wieku ziemię odkupiła i odkopała św. Helena, aby zbudować Bazylikę Grobu Pańskiego. Już w okresie bizantyjskim w noc Wielkiego Czwartku wierni szli tam w procesji ze szczytu Góry Oliwnej na Golgotę, pokonując podobną drogę, co my dzisiaj. W VIII wieku liczba stacji wynosiła osiem, szlak wiódł jednak z Getsemani na południe, dookoła miasta, od domu Kajfasza na górze Syjon – gdzie wciąż istnieją schody, którymi Jezus mógł być prowadzony na Golgotę. W Średniowieczu chrześcijanie podzielili się na dwa ugrupowania: jedno lokowało sąd Jezusa na górze Syjon, drugie na północ od świątyni – w konsekwencji obrano dwie całkowicie różne trasy drogi krzyżowej. „Istota konfliktu była prosta: jedna grupa posiadała kościoły na wzgórzu zachodnim, druga – na wschodnim” – pisze Jerome Murphy-O’Connor, irlandzki dominikanin i profesor w École Biblique w Jerozolimie, zmarły tam przed dziesięcioma laty, w znakomitym „Przewodniku po Ziemi Świętej”.

Ostateczny kształt dzisiejszej trasy początkami sięga XIV wieku, gdy celebrowali ją krzyżowcy z franciszkanami, oraz rosnącą liczbą wiernych. Uwaga – punktem wyjścia był grób Pański i procesja zatrzymywała się przy ośmiu stacjach (ostatnią była obecna siódma). Tymczasem wielu pielgrzymów, których nie stać było na daleką pielgrzymkę do Ziemi Świętej, organizowało w swoich krajach w Europie podobne przeżywanie Męki Pańskiej, lecz w ich tradycji wykształciło się czternaście stacji. Wychowani w tym duchu wierni, przybywający później do Jerozolimy, spodziewali się znaleźć na miejscu to samo, do czego przywykli i tradycja europejska ostatecznie przeważyła – drogę krzyżową wydłużono o stacje znajdujące się w bazylice. Ostateczna trasa ustaliła się w XVIII wieku, kilka stacji – pierwsza, czwarta, piąta i ósma – uzyskało obecną lokalizację dopiero w XIX wieku.

Tyle tradycja, nie historia, bo Murphy-O’Connor pisze, że droga krzyżowa nie powstała w oparciu o świadectwa historyczne i nie odpowiada rzeczywistości. Ale cóż jest prawda? Zwłaszcza, że historyk używa słowa klucza w tej opowieści: prawdopodobnie. Według niego Piłat miał skazać Jezusa nie w twierdzy Antonia, gdzie umiejscowiła pretorium tradycja franciszkańska, lecz w zachodniej części miasta w pałacu Heroda Antypasa lub obok w cytadeli. Św. Jan pisał w przywoływanym fragmencie o lithostrotos, miejscu brukowanym, po hebrajsku nazywa się Gabbata – czyli wzniesienie (J 19,13), co zgadza się z topografią zachodniej części miasta na wzgórzu. „Gdy namiestnik rzymski przybywał do Cezarei, rezydował w pałacu Heroda” – donosił Filon. Flawiusz pisał, że taka procedura obowiązywała w 66 roku po Chrystusie („Wojna żydowska”). „Jeżeli, co wydaje się prawdopodobne, Jezus w drodze na miejsce ukrzyżowania został przeprowadzony przez miasto, przypuszczalna trasa biegłaby na wschód ulicą Dawida, na północ od Potrójnego Suku, potem w kierunku zachodnim na Golgotę” – konkluduje Murphy-O’Connor, co oznacza drogę z zachodu, nie ze wschodu.

Stołu na ostatniej wieczerzy nie było. Chleb był macą. A Chrystus nie dźwigał krzyża

Czy opis „rzezi niewiniątek” jest w ogóle prawdziwy?

узнать больше
Jezus był odsyłany od Kajfasza do Annasza, od Heroda do Piłata („Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium” – J 18,28). Pytanie zasadnicze: gdzie było pretorium? Odpowiedź niekonkretna: tam, gdzie w danej chwili był prokurator. Rezydencja Piłata była w Cezarei nadmorskiej i do Jerozolimy przyjeżdżał on tylko w nagłych wypadkach, jak wtedy na święto Paschy, bo miasto zawsze było wybuchowe. Nie miał tutaj rezydencji. Tymczasem spowodował pierwszą Wielkanoc. Tradycja franciszkańska przejęła zwyczaje wiernych i krzyżowców, którzy pretorium sytuowali w twierdzy Antonia, położonej na północ od świątyni jerozolimskiej, zbudowanej przez Rzymian do jej kontroli.

Jej fragmentem ma być kamień lithostrotos z kościoła Ecce Homo: cesarz Hadrian kładąc bruk w Aelia Capitolina, jak nazwał Jerozolimę, wykorzystał płyty z dziedzińca twierdzy Antonia zburzonej w 70. roku przez cesarza Tytusa Flawiusza. – Z twierdzy Piłat miał łatwy dostęp do świątyni. Szkoła dominikańska wskazuje miejsce sądu Jezusa w Pałacu Heroda. Przyznaję, że Piłat mógł tam mieszkać, lecz na czas Paschy przenosił się do twierdzy Antonia. To był niebezpieczny okres jak teraz ramadan, gdy wszystkie siły Izraela gromadzą się w Świętym Mieście. Namiestnik rzymski chciał kontrolować sytuację – mówi ojciec Jerzy Kraj, franciszkanin, od 40 lat w Jerozolimie, szefujący Chrześcijańskiemu Centrum Informacji na starym mieście.

Ojciec Jerzy zna książkę Murphy-O’Connora – zwłaszcza jej konsultanta naukowego księdza profesora Waldemara Chrostowskiego, który jest autorytetem w sprawach biblijnych – ale nie zgadza się z nimi. O alternatywnej trasie drogi krzyżowej mówi jak o próbie odkrycia historii Jerozolimy zbudowanej na sensacji, do czego naukowcy mają prawo i nie jest to heretyckie, ale czy gra jest warta świeczki w bazylice? Zwraca uwagę, że w tradycji nigdy nie celebrowano drogi odwrotnej: z zachodu na wschód, która pojawiła się dopiero w XX wieku i oznacza bardzo krótki odcinek marszu na Golgotę. Dlatego on opowiada się za starą trasą, opartą na ciągłości tradycji i pobożności pielgrzymów, a także jego Chrześcijańskie Centrum Informacji, gdzie zaprasza na znakomitą prezentację multimedialną dotyczącą architektury starej Jerozolimy, z jej trójwymiarowym modelem. Kolorowe światła pokazują ważne miejsca dla misterium Męki Pańskiej. Jest i twierdza Antonia, gdzie wszystko się zaczęło.

Dla ojca Eleazara (20 lat w Ziemi Świętej) to historyczne niuanse: ile metrów szerokości miał kamieniołom, który wznosił Golgotę, czy Jezus okrążył go z lewej, czy prawej strony? Sam również opowiada się za trasą stworzoną przez wieki i obrosłą w tradycję, chociaż rozważa umiejscowienie pretorium w cytadeli. Przyznaje, że wówczas odsyłanie Jezusa sprowadzałoby się do jednego obiektu i krótkiej drogi do przebycia, a On ledwo już chodził. Z drugiej strony Piłat i Herod nie lubili się, czy mogli mieszkać razem? – Jest za mało źródeł, które przechylają szalę – mówi ojciec. Wydaje mu się, że w wytyczaniu nowej trasy drogi krzyżowej chodzi o zaistnienie naukowe, podważenie znanej prawdy, co należy przebadać, ale przy okazji nie wylać dziecka z kąpielą. Na przeciwnie biegnącą trasę na starym mieście nie ma miejsca. To niemożliwe logistycznie.

Zgadza się z tym dominikanin ojciec Łukasz Popko (15 lat w Jerozolimie), profesor miejscowej École Biblique, położonej kilka kroków od Bramy Damasceńskiej. – Droga krzyżowa istnieje od 800 lat i stanowi część życia Kościoła. Wytyczenie nowej nie jest możliwe i nie ma takiej potrzeby. Część stacji także nie jest biblijna, ale nikt nie zamierza ich kastrować. Sam idąc drogą krzyżową, nie potrzebuję wychodzić ze schematu tradycji. W Męce Pańskiej chodzi o znacznie głębszy cel i dokładna lokalizacja nie jest potrzebna – mówi ojciec Popko.

Zgadza się z hipotezą, że Piłat zatrzymał się w Pałacu Heroda Antypasa, syna Heroda Wielkiego, który był dostosowany do godnego goszczenia namiestnika Cezara znacznie lepiej niż twierdza Antonia stanowiąca raczej posterunek przy świątyni niż godne miejsce zamieszkania. Przy pałacu mieściła się cytadela i to mogło być pretorium, gdzie Piłat skazał Jezusa na śmierć i życie. Prace archeologiczne odsłoniły miejsce brukowane. – To praca dedukcyjna i nie dam się za to pokroić – śmieje się ojciec Łukasz.

Docieka dalej: – Czy generał musi być na linii frontu i mieszkać w twierdzy? W Pałacu Heroda mógł pokazać, kto rządzi w mieście i zajmuje symboliczne miejsce władzy. To polityczny ruch. Rzymianie byli gospodarzami w Jerozolimie. To oni znieśli władzę króla i Herod Antypas nie miał nic do gadania. Nie był królem, lecz królikiem. A może droga na Golgotę była jeszcze krótsza niż w opisie Murphy-O’Connora? Z Cytadeli przez bramę, gdzie zatrzymano Cyrenejczyka wracającego z pola. Do tych rozważań trzeba znać topografię miejsca: uliczki, pasaże, place, bramy. W 2022 roku w École Biblique ukazała się publikacja „Topografia starożytnej Jerozolimy” (od 200 lat przed do 200 lat po Chrystusie), autorstwa dominikanina Dominique-Marie Cabareta, w której autor rozrysowuje siatkę ulic miasta. Plac świątynny stanowił naturalną agorę, zajmującą nawet piątą część powierzchni miasta, dlatego tam Jezus głosił kazania. Wciąż się uczymy.

Widziałem w Jerozolimie dominikanów z Francji celebrujących drogą krzyżową w odwrotnym kierunku, którzy od cytadeli szli przez tłoczny bazar, po drodze zatrzymując się w wolnych miejscach na rozważania, bo stacji tam przecież nie ma. Pytam o to ojca Popko, ale uśmiecha się, że on chodzi trasą tradycyjną. Ojciec Eleazar przekornie wspomina jeszcze drogi krzyżowe celebrowane w Kaplicy Biczowania przy Stacji Pierwszej lub na dachu Bazyliki Grobu Pańskiego przy Stacji Dziewiątej. Dróg może być wiele, wszystkie wiodą do tego samego celu: Bazyliki Grobu Pańskiego, której usytuowanie nie budzi wątpliwości.

Świeczki gasną

W tym roku nakładają się święta trzech wielkich religii: Wielkanoc, Pascha i ramadan. Koktajl wybuchowy jak na święte miasto przystało. Wielkanoc przypadła 9 kwietnia, Pascha 6 kwietnia. Ramadan zaczął się już 23 marca, co w starej Jerozolimie oznajmiły salwy petard i las migoczących lampek na arabskich domach. W stan gotowości postawiono wojsko, widać patrole znacznie liczniejsze niż zwykle, palce na spustach, nerwowość. W pierwszy piątek świętego miesiąca z meczetu na skale wylało się 100 tys. ludzi, którzy na dwie godziny zablokowali wąskie uliczki, było jednak spokojnie. W cudowny sposób na ten czas krzyże i różańce ustąpiły miejsca dywanikom do modlitwy, zimnym napojom i słodkościom na świąteczny wieczór. W jeszcze cudowniejszy sposób muzułmański tłum rzednie tuż przed 15, aby drogę krzyżową mogli prowadzić franciszkanie, inaczej przejście katolików przez morze czarne byłoby wyzwaniem.

Na dziedzińcu chłopięcej szkoły muzułmańskiej Omarija – w średniowieczu w tym miejscu istniała kaplica, w XIV wieku zbudowano madrasę – szukamy cienia pod drzewami pomarańczy, bo pogoda piękna. Jest nas ok. stu osób – w porównaniu z tłumem w meczecie garstka. Zwykle przychodzi znacznie więcej, ale tej nocy nastąpiła zmiana czasu i ludzie mogli się pogubić. Japończycy, Włosi, Niemcy, Polacy, siostry zakonne i 20 franciszkanów. Zaczynamy modlitwę w kilku językach na dziedzińcu. To symboliczna pierwsza stacja, gdzieś pod ziemią miało istnieć pretorium, choć emblemat z numerem z konieczności wisi na zewnętrznej ścianie budynku szkoły. Procesja nie idzie, lecz mknie. Brak polskiej ornamentyki i zadumy: nie ma klękania, nie ma nawet krzyża. Jak na złość odzywa się głos muezina, który skutecznie zagłusza głośniczek procesji, choć transmisja odbywa się live na kanale informacyjnym franciszkanów. Wierni gubią się po drodze, do bazyliki docierają najdzielniejsi.
Nic straconego: codziennie o 16.00 przez jej wnętrze maszeruje franciszkańska procesja opowiadająca o Męce Pańskiej. O tym zwyczaju wspomina w dzienniku pątniczka Egeria, która w Jerozolimie była u schyłku IV wieku. W 1431 roku pielgrzym Marian ze Sieny uściśla, iż franciszkanie celebrują procesję niezależnie od innych wspólnot w bazylice. Poszczególne stacje stanowiły rozważania nad epizodami Męki Pańskiej. Każda składała się z antyfony, wersetu i modlitwy, czasem hymnów. Wersja procesji została zatwierdzona przez Kustosza Ziemi Świętej Tomasza Obicini w Ordo Processionalis z 1623 roku i pozostała w użyciu do 1925 roku, gdy wprowadzono zmiany w hymnach, aby dostosować je do Antyfonarza Rzymskiego.

Sto lat temu określono liczbę stacji – 14. Nie odpowiadają zwyczajowym, i związane są z miejscami w bazylice: ołtarz Najświętszego Sakramentu, Kolumna Ubiczowania, Więzienie Chrystusa, ołtarz podzielenia szat, grota odnalezienia Krzyża Świętego, kaplica Świętej Heleny, kaplica Ukoronowania i Zniewag, miejsce Ukrzyżowania na Kalwarii, miejsce, gdzie Chrystus skonał na Krzyżu, ołtarz Matki Bolesnej, Kamień Namaszczenia, Chwalebny Grób Naszego Pana Jezusa Chrystusa, miejsce ukazania się Jezusa Marii Magdalenie i kaplica ukazania się Jezusa Zmartwychwstałego swojej Matce. Modlitwy podkreślają, że wszystko stało się w tym miejscu, przy tej kolumnie, na tej górze, w tej grocie.

Procesja franciszkanów po bazylice mknie w równie ekspresowym tempie, jak po Via Dolorosa – najwyraźniej zakon chodzenie ma we krwi. Ojciec Włodzimierz od trzech lat mieszkający w Jerozolimie – akurat spowiada przy zakrystii, ale możemy porozmawiać tutaj, bo w konfesjonale jest najciszej – żartuje, że w procesji trzeba wręcz biec, do tego po drodze są schody i dziury w posadce bazyliki, więc ludziom gasną świece w pędzie i odpalają od sąsiadów. Franciszkanie mają swoje sposoby. Ojciec Włodzimierz nauczył się różnych technik, chociaż przyznaje, że przez dwa miesiące posługi nie wiedział, o co chodzi w procesji. Teksty po łacinie napisano w poetyckim języku i trzeba się wczytać. Dopiero po czasie zaczął się prawdziwie modlić. ODWIEDŹ I POLUB NAS Dzisiaj za 20 franciszkańskimi mnichami idzie drugie tyle wiernych, którzy wcześniej w zakrystii odebrali świece i modlitewniki, bo nie każdy zna łacinę. Wspaniałe uczucie, wszyscy ustępują nam drogi. Rozkrzyczana bazylika nieco cichnie i należy do nas. Tylko trasa jest okrojona, trwa wieczny remont i zaczynamy od stacji czwartej przy ołtarzu podzielenia szat. Książeczka z modlitwami jest po polsku, ale trudno się skupić na nadążaniu za rytuałem franciszkanów. Na stronach widać plamy wosku od kapiących świec moich poprzedników, po procesji oddaję swój egzemplarz. Świeczka zostaje na zawsze.

Siatka ulic

Imprimatur nie oznacza prawdy objawionej, ale może rację miała mistyczka Katarzyna Emmerich, która dostąpiła widzenia Męki Pańskiej. Z jej słów można wywnioskować wiele o lokalizacji drogi krzyżowej. „Jezusa wprowadzono w uliczkę zaledwie na parę kroków szeroką, biegnącą zaułkami, a pełną śmieci i nieczystości. Nowe tu udręczenia czekały Jezusa. Siepacze musieli teraz iść blisko Niego i oczywiście nie omijali sposobności, by Mu dokuczyć. Z okien i otworów w murach sypały się szyderstwa i docinki, służba i niewolnicy, zajęci po domach, obrzucali Go błotem i odpadkami kuchennymi, a jacyś niegodziwcy wylali Mu na głowę śmierdzące pomyje. Nawet dzieci, podburzone, zbierały do podołków sukienek kamienie i wybiegając na środek drogi, sypały je Jezusowi pod nogi, wyzywając przy tym i bluźniąc”. Może to znaczy, że chodzi raczej o ubogą wschodnią część miasta, niż bogatą zachodnią, jerozolimski West End?

„Tak wśród powiększonej męczarni szedł Jezus chwiejnie ulicą, szerszą już w tym miejscu i wznoszącą się lekko do góry. Uliczka ta przy końcu znowu skręcała w lewo, rozszerzała się i wznosiła nieco do góry. (…) Posuwając się dalej tą ulicą, dotarł pochód do sklepionej bramy umieszczonej w starych, wewnętrznych murach miejskich. Przed bramą rozciąga się wolniejszy plac, w którym zbiegają się trzy ulice. (…) Pochód posuwał się teraz długą ulicą, skręcającą nieco na lewo, przeciętą wielu bocznymi uliczkami. (…)

Droga wiodła teraz trochę spadzisto, ku bramie, dość jeszcze odległej. Sama brama jest solidnie zbudowana i jest dosyć długa; najpierw przechodzi się pod jednym łukowatym sklepieniem, następnie przez mostek i pod drugim sklepieniem wychodzi się poza obręb murów. Brama zwrócona jest frontem w kierunku południowo-zachodnim. Na lewo od bramy ciągnie się mur na przestrzeni kilku minut marszu na południe, skręca ku zachodowi, a potem znowu biegnie na południe i okrąża górę Syjon. Na prawo od bramy prowadzi mur w kierunku północnym aż do bramy narożnej, a stąd zwraca na wschód wzdłuż północnej strony miasta. (…) Patrząc od bramy, którą wyprowadzono Jezusa, na lewo na południowy zachód, można zobaczyć bramę betlejemską; dwie te bramy są z bram jerozolimskich najbliższej siebie położone. Przed bramą na środku gościńca, w miejscu, gdzie skręca droga na górę Kalwarii, stał wbity słup z przymocowaną na nim tablicą, na której wielkimi, białymi, jakby naklejonymi literami wypisany był wyrok śmierci na Zbawiciela” (…)

„Po chwili odpoczynku pochód ruszył dalej uciążliwą, dziką drogą między murami miejskimi i Kalwarią w kierunku północnym. Siepacze, nie zważając na nic, gnali Jezusa pod górę, ciągnęli za powrozy, bili i popychali. W jednym miejscu drożyna zawraca, obierając znowu kierunek południowy. Tu upadł Jezus po raz szósty pod ciężarem krzyża, lecz siepacze z większym niż dotychczas okrucieństwem zmusili Go biciem do powstania i pędzili bez wytchnienia aż na górę, na miejsce stracenia, gdzie Jezus bez tchu prawie upadł wraz z krzyżem na ziemię po raz siódmy”. A potem wiadomo już Wszystko.

– Jakub Kowalski z Jerozolimy

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Главное фото: Franciszkańska droga krzyżowa w Jerozolimie. Fot. Jakub Kowalski